środa, 29 kwietnia 2020

Rozdział 2 "W końcu mamy trochę czasu dla siebie"

-Będę ojcem.- powiedział cicho Chris.- Będę ojcem?
-Tak, Chris. Na to wychodzi.- odpowiedziałam
-Ale ja tego nie chcę. Ja... ja mam tylko osiemnaście lat. Chciałam studiować. Muszę nauczyć się być królową. To...nie jestem gotowa.
-Lissa, spokojnie. Pomożemy ci.-chciałam chociaż spróbować ją uspokoić
-Jak? Nigdy nie byłaś w ciąży.
-Ja nie, ale Olena tak. -zerknęłam na Dymitra, który cały czas siedział cicho.
-Chcesz sprowadzić moją mamę na Dwór?
-Tak. Pomoże Królowej i dowie się, że jej Dimka znów jest dampirem.
-Co?! Bielikow twoja mama nie wie?!

Christian widocznie był zdziwiony, bo zrobił wielkie oczy.

-No nie. Nie wiedziałem jak jej powiedzieć i bałem się, że ją wystraszę.
-Rose, Dymitr zostawicie nas?- spytała nas Lissa, która przerwała tą dziwną rozmowę.
-Wybacz Królowo, ale Strażniczka Hathaway nie skończyła jeszcze warty.
-Co to znaczy Strażniku Bielikow?
-To znaczy, że muszę zostać póki nie przyjdzie ktoś by mnie zmienić.- odpowiedziałam mojej przyjaciółce.

W tym samym momencie do komnat Królowej wszedł Strażnik Conner i ukłonił się Królowej

-Strażniczko Hathaway, strażniczki warta dobiegła końca- spojrzałam na zegarek i zobaczyłam, że to prawda. W dodatku Conner jeszcze chwilę się spóźnił.
-Tak wiem, spóźniłem się, ale jeśli Strażniczka chce to jutro mogę być nawet pół godziny wcześniej...
-Spokojnie. Nie będę cię ganić za spóźnienie. I jaka strażniczka, proszę mówić do mnie Rose.
-Dobrze- odpowiedział Conner speszony, a Ozera popatrzył na mnie zdziwiony.-Do widzenia wasza wysokość.-powiedziałam do przyjaciółki i uśmiechnęłam się do niej co odwzajemniła.

Gdy ukłoniłam się Królowej wyszłam z jej komnat i zobaczyłam, że Dymitr idzie za mną. Skierowaliśmy się do naszego mieszkania, które znajdowało się w skrzydle przeznaczonym dla straży królewskiej. Było to dość duże mieszkanie. Na lewo od wejścia znajdowała się sypialnia i biuro mojego ukochanego i dwa małe pokoje, których jeszcze nie zagospodarowaliśmy. Z sypialni można było przejść do garderoby podzielonej na dwie części: moją i Dymitra. Na prawo od drzwi była nowoczesna kuchnia, salon i mała łazienka.

-W końcu mamy trochę czasu dla siebie. -powiedział Dymitr obejmując mnie od tyłu w pasie- Dawno go nie mieliśmy.
-To prawda.- odwróciłam się do niego przodem, a on cały czas mnie obejmował.

Gdy na niego popatrzyłam, wiedziałam co chce zrobić z tym wolnym czasem. Powoli zbliżył swoją twarz do mojej i delikatnie musnął moje wargi. Zaczął całować coraz mocniej i namiętniej. Wzmocnił uścisk i mnie podniósł, a ja objęłam go nogami w pasie i wpiłam palce w jego włosy. Dymitr ruszył do naszej sypialni i powoli położył mnie na łóżku. Zaczął całować moją szyję. Wiedziałam, że jestem tam gdzie powinnam, że to jest moje miejsce. Zaczęłam rozpinać koszulę ukochanego gdy zadzwonił jego telefon. Siedząc na mnie okrakiem sięgnął po niego i odebrał.

-Strażnik Bielikow, słucham...tak...rozumiem...dobrze...zaraz przekażę...dziękuję za informację.-rozłączył się i odłożył telefon- Roza, w czwartek przyjeżdża twój ojciec. A jutro przyjedzie kilku Stróżów.
-Po co?
-Nie mam pojęcia. Może chcą poznać nową Królową.- powiedział.

Zaczął mnie znowu całować po szyi. Było to bardzo przyjemne. Ja siłowałam się z jego spodniami, a on z moją bluzką. Po chwili oboje byliśmy w samej bieliźnie. Dymitr z mojej szyi schodził coraz niżej, aż w końcu zmęczona leżałam na jego torsie. leżeliśmy w ciszy. On głaskał moje nagie plecy, czasem bawił się moimi włosami, a ja kreśliłam znaczki na jego torsie.

-Kocham cię, Roza.-powiedział cicho
-Też cię kocham, Towarzyszu.-powiedziałam sennie a oczy same mi się zamykały.

I tak usnęłam wtulona w miłość mojego życia. Śniła mi się Olena, bardzo szczęśliwa Olena. Jak wstanę muszę do niej zadzwonić. Poczułam przyjemne głaskanie po policzku, niechętnie otworzyłam oczy a to co zobaczyłam zaparło mi dech.

środa, 22 kwietnia 2020

Rozdział 1 ''Wyglądasz jak mój Staruszek"

Minął miesiąc od kiedy wyszłam ze szpitala po tym jak Tasza Ozera mnie postrzeliła. Już czuję się dobrze. Wróciłam do służby. Jestem strażniczką Królowej Wasylisy, a Dymitr dostał pod opiekę Christiana. Kiedy Tasza mnie postrzeliła moje kontakty z Christianem się poprawiły. Można powiedzieć, że jesteśmy przyjaciółmi. Jill zamieszkała na Dworze i pomaga Lissie w wielu obowiązkach. Ja i Dymitr mieszkamy razem, ale ostatnio mamy dla siebie mało czasu. To chyba wszystko co się zmieniło.
*
Właśnie siedzę w pokojach Królowej i pomagam jej wybrać sukienkę na bal. Co roku Królowa Tatiana organizowała bal by upamiętnić ważne chwile minionych dwunastu miesięcy. Lissa chce kontynuować tę tradycję. Ogólnie powinnam stać przy drzwiach na baczność i pilnować Królowej, ale ona powiedziała, że nie muszę tego robić. Za chwilę przyjdą Chris i Dymitr, więc musimy się pospieszyć.

-Lissa, w tej sukience wyglądasz bosko.- powiedziałam gdy przymierzyła długą do kolan sukienkę w kolorze pudrowego różu. U góry przyległa, a od pasa rozkloszowana i ozdobiona różami.- Jest piękna.
-No, nie wiem Hathaway. Jest trochę za długa.
-Dla ciebie każda sukienka jest za długa Ozera. To bal, a nie klub nocny.-odwróciłam się do Christiana i zobaczyłam go w dziwnym garniturze.- Co ty na siebie ubrałeś Chris? Wyglądasz jak mój Staruszek.-to prawda. 

Abe zawsze zakład płaszcze albo garnitury w dziwnych odcieniach zieleni. Chociaż nie, ostatnio widziałam go w kanarkowym.

-Rose, nie śmiej się ze mnie. Byłem na przymiarkach i był tam też twój ojciec. Powiedział, że wyglądałbym elegancko w zgniłej zieleni. Nie miałem wyboru-chyba był załamany.

 Postanowiłam, że nie będę już poruszać tematu garniaka. Spojrzałam za Chrisa i zobaczyłam mojego Towarzysza. Uśmiechał się do mnie słodko. Pewnie tak jak ja, on tęsknił za mną.

-Rose, a ta?- teraz zdałam sobie sprawę, że Lissa nie wie o przyjściu chłopaków.-Jak wyglądam?
-Lissa, nie wychodź. Chri...-nie dokończyłam, bo właśnie weszła do pokoju w jasnoróżowej sukni do kostek(zdjęcie pod rozdziałem). Wyglądała jak na Królową przystało.-Wyglądasz ślicznie.
-Tak, to prawda. Kochanie prawdziwa z ciebie Królowa.- powiedział Christian i podszedł do Lissy.
-Co ty tu robisz?! Mieliście przyjść za 10 minut! Rose! Dlaczego nie powiedziałaś, że tu są?!- Lissa wpadła w furię i wcale jej się nie dziwię. Ja jednak spokojnie siedziałam na krześle i czekałam aż przestanie krzyczeć podczas gdy chłopcy próbowali ją uspokoić.- I czemu się tak dziwnie uśmiechasz?!
-Chciałam ci powiedzieć, ale nie zdążyłam. A uśmiecham się dlatego, że wiem co ci jest.

Od kilku dni Lissa inaczej się zachowywała. Była milsza, więcej jadła, chciało jej się wymiotować, a wczoraj przytuliła karmiciela co jest zupełnie nie w jej stylu. 

-Wiesz co mi jest?! To super. W końcu przestanę się tym zamartwiać. Chłopaki siadajcie. Rose mów.
-Zanim powiem pójdziesz zrobić to-podeszłam do szafki i podałam jej ten mały drobiazg- No idź już.
-Myślisz, że ja...
-Tak. Idź.

Poszła do łazienki a ja spojrzałam na drzwi. No tak, zaraz kończy się moja zmiana. Mam nadzieję, że zdążę dowiedzieć się czy miałam rację co do stanu Lissy.

-Dobra, Hathaway. Co tu się dzieje? I co dałaś Lissie?
-Chris, spokojnie. Nic jej nie jest. Ona tylko...-przerwałam, bo usłyszałam pisk z łazienki. Lissa wybiegła na korytarz i podeszła do nas.
-Christian. Przed nami dziewięć trudnych miesięcy. Jestem w ciąży.
*********************************************************************************
Jak wam się podoba pierwszy rozdział? Komentujcie, proszę😉
Oto sukienka, którą mierzyła Lissa:

wtorek, 21 kwietnia 2020

Pierwsze opowiadanie

   HEJ!!! To moje pierwsze opowiadanie, więc proszę was, nie oceniajcie mnie zbyt tragicznie. Dopiero się uczę😜
   Opowiadania na moim blogu będą dotyczyć moich ulubionych serii książek i filmów. Pierwszy, czyli ten, który teraz zaczynam, będzie o dalszych losach głównych bohaterów serii "Akademia Wampirów" autorstwa Richelle Mead. Mam nadzieję, że wam się spodoba.
   Zapraszam do komentowania.

Rozdział 9 ...Nie potrzebuję pomocy. Znam drogę do domu...

 DYMITR Minął miesiąc od ucieczki Rozy, a ja nie mogę się pozbierać. Wpadłem w rutynę. Dom, praca, dom, praca. Zniknięcie Rozy wywołało chao...