niedziela, 15 listopada 2020

Rozdział 7 ...Nic o mnie nie wiesz. Nie znasz mnie...

 ROSE

-Witaj Rose.

Jej się tu nie spodziewałam. Moja matka pierwszy raz od 18 lat wzięła wolne. Przynajmniej tak mi się wydaje. 

-Mamo? Co ty tu robisz? Lord Szelski przyjechał na Dwór?

-Nie kochanie...

-Nie mów tak do mnie!-przerwałam jej. Wiem, że to nie ładne, ale musiałam.-Nic o mnie nie wiesz. Nie znasz mnie. 

Chciałam jej wyrzucić wszystko co o niej myślę, ale w tej właśnie chwili do pokoju weszła pielęgniarka by zabrać mnie na badania. Z lekką pomocą Dymitra zeszłam z łóżka i poszłam za nią. Powiedziała, że jeśli badania będą dobre to mogę już dzisiaj wrócić do domu.

DYMITR

Roza wyszła z pielęgniarką a ja zostałem sam z jej rodzicami. Postanowiłem poskładać ubrania Rozy, żeby miała porządek, ale cały czas czułem na sobie wzrok jej rodziców. Zastanawiałem się o czym myślą. Pewnie zastanawiają się z kim ich córka była w ciąży. Była. Właśnie. Mogłem mieć dziecko, ale przez te cholerne strzygi Roza wylądowała w szpitalu i straciła dziecko. Wiem, że ona nie chce mieć jeszcze dzieci, ale i tak pewnie cierpi. Kocham ją i muszę ją teraz wspierać jeszcze bardziej.

-Dymitr. Z kim Rose była w ciąży?-spytał ojciec mojej kochanej

-Ze mną-odpowiedziałem bez wahania-wiem, że to brzmi absurdalnie, ale moja babka twierdzi, że to możliwe. Nie wiem jak to możliwe, ale tak powiedziała.

-No dobrze. Może kiedyś się dowiemy. A teraz potrzebujemy Strażnika pomocy w wytłumaczeniu Rose mojej obecności.-odezwała się jej matka, która do tej pory nic nie mówiła. Zamknęła drzwi i wspólnie z Abem zaczęli mi tłumaczyć o co chodzi.

ROSE

Wracałam z gabinetu pielęgniarki gdy nagle przede mną stanęło dwóch strażników i para morojów pomiędzy nimi. Lissa od razu do mnie pobiegła i zaczęła tulić, a Chris stanął z boku i nam się przyglądał.

-Rose jak się czujesz?-spytała moja przyjaciółka, a ja poczułam, że coś jest inne. Czułam jej niepokój i lęk. Czyżby nasza więź wróciła?

-Dobrze. Lissa czy ty mnie uzdrowiłaś?

-Tak. Było z tobą źle, więc Dymitr poprosił mnie żebym coś zrobiła. A skąd ty wiesz?-spojrzała na mnie zdziwiona.

-Bo czuję naszą więź-powiedziałam jej w myślach.

-Niemożliwe-usłyszałam w głowie głos Królowej.

-A jednak.-przytuliłam mocno przyjaciółkę.

Spojrzałam na chłopaka przyjaciółki a on patrzył na nas dziwnie. Zdałam sobie sprawę, że cały czas patrzyłyśmy sobie w oczy. Dragomirówna nagle mnie puściła i  powiedziała Christianowi o powrocie naszej więzi i, że tym razem jest ona obustronna. W dobrych nastrojach wróciliśmy do mojej sali, ale nie zastaliśmy ani Dymitra, ani moich rodziców, więc poszlismy się przejść. Zastanawiałam się czy Towarzysz powiedział im o rozmowie z jego babką. Nie mogłam się powstrzymać i zostałam trochę w tyle gdy para królewska trochę przyśpieszyła. Na moje szczęście akurat straż przy Królowej obiął Leo-mój zastępca i jego brat bliźniak-James. Z obojgiem bliźników dobrze się dogadywałam.

-Chłopaki, wiemy czemu Strzygi zaatakowały Dwór?

-Wiemy, ale Strażnik Croft i Strażnik Bielikow zabronili Ci mówić.

CO?! Jak to zabronili? Hans i Dymitr ukrywają coś przede mną, czyli pewnie ma to związek z Robertem Doru. W końcu jakieś półtorej miesiąca temu zabiłam jego brata. Myślałam jednak, że da mi trochę więcej czasu na nacieszenie się spokojem. Niestety. Straciłam przez niego dziecko, ale ja nadal żyję. Czy to znaczy, że w najbliższym czasie stracę życie, a może kogoś bliskiego? Nie mogę ryzykować. Jeśli nie będę miała bliskich, nie będzie miał kogo krzywdzić. Czyli rozwiązanie jest jedno: muszę wyjechać daleko stąd.

------------------------------------------

Podoba Wam się rozdział? Jest chyba najdłuższy ze wszystkich jakie dotąd napisałam. Przy jego tworzeniu bardzo mnie wspierał i pomagał mi mój przyjaciel. Sylwek uwielbiam Cię i liczę na Twoją pomoc z następnymi rozdziałami. Milego dnia





Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Rozdział 9 ...Nie potrzebuję pomocy. Znam drogę do domu...

 DYMITR Minął miesiąc od ucieczki Rozy, a ja nie mogę się pozbierać. Wpadłem w rutynę. Dom, praca, dom, praca. Zniknięcie Rozy wywołało chao...