poniedziałek, 16 listopada 2020

Rozdział 8 ...Co ty robisz? Chcesz mnie zostawić? Dlaczego?...

 ROSE

Po chwili znalazłam Dymitra i moich rodziców. Lissa musiała już iść bo miała wiele papierów do wypełnienia, a Christian poszedł za nią. Zamiast podejść do mojego Towarzysza i rodziców poszłam od razu do domu. Mam już wypis i mam tylko nadzieję, że Dymitr nie zamknął drzwi. Na szczęście Towarzysz widocznie był zbyt zajęty naszym dzieckiem a raczej jego stratą, że zapomniał zakluczyć mieszkanie. Wzięłam walizkę spod szafy i spakowałam do środka kilka bluzek, sześć par spodni, dwie pary butów, bieliznę i broń. Poszłam do łazienki spakować kosmetyki i wpakowałam kosmetyczkę do walizki. 

-Co ty robisz? Chcesz mnie zostawić? Dlaczego?-odwróciłam głowę i zobaczyłam zdziwionego Towarzysza-Kochanie, Roza nie możesz mnie zostawić. Wiem, że to  mogło Tobą wstrząsnąć, ale nie zostawiaj mnie...-zobaczyłam łzy w jego oczach a on nigdy nie płacze. 

-Wiem, że coś przede mną ukrywasz. Leo i James powiedzieli mi, że wiecie co ze Strzygami, ale nie mogą mi powiedzieć bo ty i Hans im zabroniliście. Domyślilam się, że chodzi o Doru, więc muszę was zostawić, żeby nie zrobił wam krzywdy. Przykro mi, ale tak będzie lepiej. Nie szukajcie mnie. Proszę.

Wzięłam swoją walizkę, kluczyki od auta i wybiegłam z mieszkania. Pobiegłam na parking dla Strażników i odnalazłam auto Dymitra. Weszłam do środka i wyjechałam przez główną bramę Dworu. Doskonale wiedziałam gdzie chcę jechać. Ponieważ Dragomirowie uwarzali mnie za córkę, po uwięzieniu Wiktora w Tarasow, jako starszej z sióstr został mi powierzony pod opiekę Dworek Rei i Erica, czyli rodziców Lissy. Chociaż teraz kiedy Lissa jest już dorosła powinna przejąć Dwór, ale postanowiła przepisać go na mnie. Ciężko będzie tam wrócić po ponad dwóch latach od wypadku i jeszcze więź z Lizzą nie ułatwia, ale musiałam wyjechać. 

Jechałam ponad sześć godzin, ale w końcu dojechałam. Na dworze świeciło już słońce, więc mogłam się przyjrzeć miejscu w któym kiedyś mieszkałam. Dworek nie był jakoś przesadnie duży, ale do małych też nie należał. Obeszłam cały dom dookoła. Piękny różany ogród czyli królestwo Rei, zmienił się w las. Dalej pagórek na którego szczycie był dąb a na nim domek zbudowany specjalnie dla mnie, Lissy i Andre-brata Lissy. Na podwórku był jeszcze mały staw, ale niepielęgnowany zarósł i nie był go już widać. 

Postanowiłam wejść do środka. Zatrzymałam się jednak przed wejściem, żeby dokładnie obejrzeć dworek. Drzwi z drewna bukowego chowały się pod małym dachem podpieranym kolumnami. Nad wejściem piękny witraż ze smokiem-herbem Dragomirów. Zobaczyłam okno swojego pokoju a w nim znajomą firankę, która kiedyś była biała, ale od siedmiu lat pokrywały ją wszystkie kolory flamastrów. Weszłam przez drzwi i zobaczyłam piękne wnętrza pokoi. Wszystko zachowane w jasno szarych, czarnych i błękitnych barwach. Dość nietpowe połączenie kolorów, ale to zawsze lubiłam w tym domu- niezwykłość. Przeszłam wszystkie pokoje po kolei. Zawędrowałam w ten sposób do piwnicy. Stwierdziłam, że skoro już tu jestem to włączę gaz, wodę i prąd. Poszłam potem na piętro. Zatrzymałam się w swoim pokoju i postanowiłam, że tu będę mieszkać. Postawiłam walizkę na łóżku i rozpakowałam się. Zajęło mi to z 10 minut. 

Nagle poczułam dziwny chłód. Przede mną pojawiła się postać Masona, Mojego najlepszego przyjaciela, który został zamordowany przez Strzygi podczas ferii zimowych. Ostatni raz widziałam go w Akademii przed atakiem.

-Cześć, Mas. Dawno cię nie widziałam.-pokiwał głową jakby na potwiedzenie moich słów.-Co się dzieje?-

Podszedł do kartki, która leżała na biurku. Wziął ołówek i zaczął pisać na niej. "Po co tu przyjechałaś, Hathaway?"

-Robert Doru chce skrzywdzić moich bliskich. Chcę ich chronić, więc wyjechałam.

"Musisz wrócić. Teraz są w jeszcze większym niebezpieczeństwie."

-Jeszcze nie teraz Mas. Muszę sobie wszystko poukładać w głowie. Robert przysłał Strzygi, żeby nas zaatakowały i zabił moje dziecko.-spojrzał na mnie zdziwiony.-Byłam w ciąży, ale dostałam mocno w brzuch i straciłam dziecko.-z oczu zaczęły mi lecieć łzy. Nie chciałam dziecka, zwłaszcza w tym wieku, ale to i tak boli. Usiadłam na łóżku i zakryłam twarz rękami. Nagle poczułam czyjąś dłoń na ramieniu. Ktoś mocno mnie przytulił. A tym ktosiem okazał się Mason. Wydawało mi się to niemożliwe, ale nie miałam sił o tym myśleć.

-Wszystko będzie dobrze Hathaway.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Rozdział 9 ...Nie potrzebuję pomocy. Znam drogę do domu...

 DYMITR Minął miesiąc od ucieczki Rozy, a ja nie mogę się pozbierać. Wpadłem w rutynę. Dom, praca, dom, praca. Zniknięcie Rozy wywołało chao...